piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 26

-Wychowałem się w Londynie. Zwykły ze mnie mug... człowiek. Lubię pracę z przestępcami...
-Jesteś policjan...
-Nie wierzę, Granger. Znowu gadasz z tym debilem!
Draco wszedł przed zrujnowany motel. Znalazł się w "ogrodzie". Wszystko co kiedykolwiek tam rosło, było poniszczone i zaniedbane. Wysuszone, zwiędnięte kwiaty i obdrapane ławki, nie reklamowały motelu z dobrej strony. Nie lubił tego miejsca. Znajdował się jednak niedaleko miejsca w którym zakopał kamień. Zabezpieczył je zaklęciem, dzięki któremu nie można się tam bezpośrednio teleportować. Zostało im jeszcze paręset kilometrów i o podróży na pieszo, nie było co mówić. Zamiast tego, Draco pracował przy naprawie samochodu. Okazał się bardzo inteligentny i sprawny, za parę dni, mogli wyjeżdżać. Tymczasem zobaczył Hermionę rozmawiającą z znienawidzonym Johnem.
-John, Draco chciał cię przeprosić. Bardzo żałuję, że...-zaczęła dziewczyna z przyjacielskim uśmiechem zwracając się do chłopaka. Smith z udawanym uśmiechem spojrzał na blondyna, czekając na przeprosiny.
Ślizgon jedynie zaśmiał się, mierzwiąc swoje platynowe włosy.
-Zapomnij, Granger. Ja tak po prostu nie przepraszam-oświadczył swoim ironicznym głosem. Na te słowa Hermiona uśmiechnęła się przepraszająco do mężczyzny, po czym obdarzyła Dracona oburzonym tonem. Już chciała skomentować jego zachowanie, gdy przerwał jej John.
-Nie podoba mi się jak odzywasz się do tej panny-powiedział poważnie. Draco uniósł brwi szyderczo się uśmiechając.
-Gdyby obchodziło mnie twoje zdanie, po prostu bym się spytał-obdarzył mężczyznę najgorszym spojrzeniem na jakie było go stać w tej chwili.
Hermiona stanęła między nimi, próbując przerwać ich kontakt wzrokowy.
-Przestańcie, to nie jest śmieszne...
-Odsuń się Hermiono-powiedział John, podwijając rękawy. -Nie chcę, żebyś pobrudziła się krwią tego plugawego, tępego, skrety...
-Przestań!-krzyknęła dziewczyna wyraźnie obawiając się bójki. Doskonale wiedziała na co stać Dracona. Ten stał jednak spokojnie, uśmiechając się jadowicie. Nie oznaczało to jednak, że wcale nie zamierza rzucić się na Johna.
-Malfoy, po prostu go przeproś i stąd idziemy...
-Nie-odparł Draco, jakby zabraniała mu najlepszej zabawy w życiu.
-Proszę-szepnęła błagalnie posyłając mu pełne przerażenia spojrzenie. Nie chciał jej słuchać. Był przekonany, że John zasłużył na pobicie. Do tego był na nią zły... może zawiedziony... Nie powiedziała mu co do niego czuje. Nie wiedziała co do niego czuje? Tak czy inaczej bardzo go to irytowało. Czy Granger musiała zawsze wszystko utrudniać? W tej chwili stała przed Johnem mocno zaciskając palce na jego ramionach i próbowała przemówić mu do rozumu.
-Nie warto, jest od ciebie silniejszy...
-Nie jest.
-Z doświadczenia, wiem, że jest.
-Po prostu ze mną wyjedź, a dam mu spokój choćby i teraz... nic mu nie zrobię.
-Bynajmniej, to nie o niego się martwię.
-Wyjedź ze mną.
-Ja cię nie znam, John.
-No to się poznamy-uśmiechnął się uwodzicielsko.
-Ja nie do takich należę...
-Wszystkie tak mówią.
-Jak możesz?!-krzyknęła oburzona. Nie mogła uwierzyć, że tak do niej powiedział. Draco tego nie dosłyszał. Był pogrążony we własnych myślach. Gdyby jednak było inaczej, John leżałby zapewne martwy.
-Taka jest prawda... nic mi w tobie nie przeszkadza, więc...
-O popatrz! Mi w tobie przeszkadza! Jesteś zidiociałym debilem, który...
John zamachnął się i uderzył dziewczynę w twarz. Miał dość udawania przed żałosną panną Granger kogoś, kim nie jest. Błędem było tylko to, że zrobił to w obecności Dracona Malfoya. Blondyn wytrzeszczył oczy. Było to bardzo niespodziewane. Mężczyzna dopiero co mu powiedział, że źle obchodzi się z dziewczyną. Stał przez chwilę czekając, aż sens tego co zrobił mężczyzna do niego dojdzie. Po tych krótkich, zaledwie paru sekundowych przemyśleniach, rzucił się na mężczyznę wybijając mu zęby. Był na niego wściekły. Bez skrupułów okładał go pięściami, zadając każdy kolejny cios z dwukrotną siłą. Nie mógł mu tego wybaczyć. Owszem, Hermiona nie raz go obrażała, ale on nigdy by jej nie uderzył.
-Draco! Przestań już go zostaw-krzyczała dziewczyna przez łzy. Blondyn uderzał mężczyznę tak brutalnie, że nawet ona nie mogła na to patrzeć. Rzuciła się na Ślizgona, i zaczęła odciągać go od Johna, mocno przytulając go od tyłu. Draco w końcu przestał bić mężczyznę, patrząc na niego z obrzydzeniem. Otarł krwawiącą wargę i odwrócił się do Hermiony. W jego oczach kryła się złość. Nie tylko na Johna, ale i na nią. Czuł się zdradzony. Nie zaufała mu kiedy mówił jej, że nie powinna spotykać się z leżącym na ziemi mężczyzną. Wybrała się z nim na pogawędkę. On tymczasem ją uderzył. Nie miał pojęcia co ma jej powiedzieć. Był wściekły. Nie traktowała go poważnie. Za kogo ona go miała? Pokręcił jedynie z niedowierzaniem głową. Hermiona stała przed nim z zapłakanymi oczami. Była przerażona. W końcu przytuliła się do niego, mówiąc cichym szeptem:
-Przepraszam.
Tak, to mu wystarczyło. Wystarczyło by odwzajemnić uścisk i odpowiedzieć wtulając się w jej miękkie, brązowe włosy.
-To ja przepraszam.
Stali tak przez jakiś czas, gdy wyrwał ich słaby krzyk:
-Sectumsempra.
Z początku zaklęcie to kierowane było w Dracona. Hermiona, jednak, zdała sobie sprawę z tego co się dzieje, i zdążyła obronić go przed czarno magicznym zaklęciem. Rzuciła się zasłaniając Ślizgona przed uderzeniem uroku, samemu ulegając klątwie. Wywróciła się, łapiąc za bolesne, krwawiące rany, pojawiające się znikąd na jej ciele. Szok. John okazał się czarodziejem. Dla kogo i po co to ich śledził? Te przemyślenia blondyn musiał zostawić na później.  Momentalnie schylił się nad nią, próbując jakoś jej pomóc. John leżał na ziemi turlając się ze śmiechu. Po chwili teleportował się w nieznane.
-Granger!-szepnął ująwszy jej twarz w dłonie. -Granger!
Hermiona nie odpowiadała. Powoli zaczęła tracić przytomność. Ból był nie do zniesienia. Czuła jedynie na sobie dotyk Dracona. Jedyne co słyszała, to jego zdecydowany, ale i opanowany głos. Mimo iż był bardzo zdenerwowany, nie dawał tego po sobie poznać. Wziął ją na ręce, po czym zaniósł ją do pokoju w motelu. Ułożył ją delikatnie na łóżku i zaczął zaklęciem opatrywać rany. Nie znał się jednak dokładnie na zaklęciach leczniczych i nie udało mu się sprawić, że zagoiły się w całości. Dziewczyna leżała nieprzytomna, zaciskając zęby z bólu. Draco skrzywił się z poczucia winy. Przysiadł obok niej i złapał ją za rękę.
-Tak mi przykro. Wszystko spieprzyłem...-pochylił się i wtulił głowę w pościel.



Mijały dni, a Hermiona powoli wracała do zdrowia. Prawie cały czas była nieprzytomna, albo spała. Draco całe dnie spędzał na reperowaniu samochodu i szło mu całkiem nieźle. Potrzebował jednak jeszcze paru dni, by móc ruszać w dalszą podróż. Podjął jednak, pewną decyzję. Nie będzie angażował w to Hermiony. Przed wyjazdem odstawi ją do domu. Owszem, była mu potrzebna i bardzo pragnął jej towarzystwa, ale  zbyt wielu ludzi przez niego zginęło. Nie mógł dopuścić, żeby przez jego podróż, Hermionie coś się stało. Nie zaczęli jeszcze na dobre, a ona już leży niezdolna do czegokolwiek. Nie wątpił w jej możliwości, ale nie chciał jej narażać. Skończył reperować uszkodzony w wypadku silnik, i zatrzasnął maskę. Wytarł smar z rąk i poszedł do pokoju. Bardzo zdziwił się, kiedy dziewczyny nie było w łóżku.
-Granger?-spytał niepewnie. Nie miał pojęcia czego może się spodziewać.
-Tutaj-szepnęła Hermiona. Stała na niewielkim balkonie, który jak reszta motelu, był zrujnowany. Dziewczyna opierała się o poręcz, wpatrując się w dal. Okna balkonowe były szeroko otwarte i wpuszczały do pokoju promienie wiosennego słońca. Stanął opierając się o framugę wyjścia na balkon, zakładając ręce.
-Jak się czujesz?-spytał. W jego głosie dało się wyczuć rzadko spotykaną troskę. -Wiesz, może zejdź z tego balkonu...
-Nic mi nie jest-odparła dalej wpatrując się w ten sam punkt.
-Boję się bardziej o balkon... Wygląda tak jakby miał się zawalić...
-Stoję tu od dobrej godziny. Gdyby miał się zawalić...
-Cholera Granger, czemu ja cię jeszcze nie zabiłem?!-Draco wszedł na balkon zdecydowanym krokiem. Zamierzał wciągnąć ją z powrotem dziewczynę do pokoju, gdy nagle zamarł. Nagle balkon osunął się o parę centymetrów.  Draco zareagował zupełnie inaczej. Uśmiechnął się łobuzersko, rozbawiony zachowaniem Hermiony. Dziewczyna spojrzała na niego zakrywając dłonią usta. Nie śmiała wypowiedzieć ani jednego słowa, bojąc się, że balkon po raz kolejny się osunie. Draconowi cała ta sytuacja zdawała  się być zabawna.
-Siedzę tu od dobrej godziny...-zaczął ją złośliwie cytować. Nie byłby sobą bez jakiejś kąśliwej sytuacji.
-Gdybyś tu nie wszedł, może by się nie zawalił!-krzyknęła oburzona. -Pomóż mi wejść do pokoju!
-Nie potrzebujesz mojej pomocy. Sama powiedziałaś, że nic ci nie jest...
-Zamknij się-powiedziała poważnie, robiąc krok w stronę chłopaka. Draco stał przy drzwiach uśmiechając się do niej. Nie był to złośliwy uśmiech, ale zdecydowanie denerwował dziewczynę. Delikatnie postawiła nogę.... balkon zwalił się o kolejne parę centymetrów. Z je ust wyrwał się okrzyk. Draco zareagował na to tylko śmiechem, po czym dalej przyglądał się jej z ciekawością. Hermiona spojrzała na niego obrażonym tonem.
-Jeśli mi nie pomożesz, obydwoje stąd spadniemy.
Chłopak jedynie wzruszył ramionami, po czym znowu zaczął się śmiać.
-Nie Granger, ja zdążę wskoczyć do pokoju...
-A ja zdążę złapać cię za rękę i pociągnąć ze sobą.
-Nie zrobiłabyś tego... Chociaż wiesz, zrobię to- podszedł do dziewczyny łapiąc ją za rękę. Balkon po raz kolejny się obsunął. Jeden ruch, a oderwie się na dobre. Chłopaka nie ruszała jednak ta sytuacja. Podskoczył, mocno waląc nogami o podłogę.
-Draco!-wrzasnęła dziewczyna przerażona tym co przed chwilą zrobił. Mimowolnie mocno do niego przywarła.
-No co?!-spytał z rozbawieniem, udając, że nie ma pojęcia o co jej chodzi. Świetnie się bawił. Brakowało mu dziewczyny, gdy ciągle leżała w łóżku.
-Przestań! Chcę wrócić do pokoju! Nie rób tak!

-Ale że jak? Że tak?-mówiąc to ponownie skoczył. Balkon zapadł się, a oni już by spadli, gdyby nie Draco, który w ostatniej chwili złapał dziewczynę i wskoczył do pokoju. Powalili się na podłogę, dysząc. Nagle chłopak wybuchł śmiechem. Zaczął turlać się po podłodze, krzycząc, że było super i szkoda, że Hermiona nie widziała swojej miny. Dziewczyna odetchnęła głęboko. Miała ochotę zabić chłopaka. Dopiero co lepiej się poczuła, a on już funduje jej takie przygody.
-Nienawidzę cię-oświadczyła przez zęby. Leżała na podłodze wpatrując się w sufit.
-No cóż, przynajmniej coś do mnie czujesz...-chłopak nachylił się nad nią, ani na chwilę nie poważniejąc. Spoglądał w jej mądre, pełne szoku, czekoladowe oczy. Znajdowali się bardzo blisko siebie, czując na sobie każdy swój oddech.
-Czuję zdecydowanie dużo więcej-westchnęła, uśmiechając się blado. Pocałowała Dracona w policzek, wstała i wyszła z pokoju, zostawiając go z bardzo zdziwioną miną. Co to miało znaczyć?

4 komentarze:

  1. więcej, więcej chce więcej!!!<3

    OdpowiedzUsuń
  2. niech się jakoś rozwinie to uczucie między nimi ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Herma w końcu pokazała jaja :D a Draco w smarze samochodowym... Aww *-*
    Czekam na jakas akcje z Benem.
    Ten wątek z kamieniem mnie denerwuje. Nie mam pojęcia dlaczego...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ona cię KOCHA Malfoy. I niech to do ciebie dotrze. Zabawa na balkonie? :* Bezcenne!
    H A R I E T T A

    OdpowiedzUsuń