środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 24

Brązowowłosa dziewczyna leniwie przeciągnęła się na łóżku. Wyciągnęła rękę czując jak o coś uderza. Walnęła w umięśniony tors leżącego obok chłopaka. Zmarszczyła brwi. Nie przypomina sobie, żeby do czegokolwiek między nimi doszło. No może do tego, że bezgranicznie go kochała, ale nigdy by mu tego nie wyznała, bo był na to za wielkim palantem. Jednak kiedy tak spał, wydawał się być spokojny, dobry i prawdziwy. Po chwili otrząsnęła się z myśli. Nie mogła pozwolić na coś takiego.
-Malfoy! Co ty tu do cholery robisz?! 
Poskutkowało. Otworzył zaspane oczy, leniwie siadając na łóżku. Spojrzał na nią i się uśmiechnął. 
-W moim łóżku, wbijały mi się w plecy sprężyny. Ten motel, to istna ruina... no a u ciebie... to zupełnie co innego-odparł dwuznacznie z ironicznym uśmiechem. Dziewczyna była jednak zbyt niewyspana, żeby jakoś to komentować. Odwróciła się tyłem do chłopaka i zwinęła się w kłębek, próbując z powrotem zasnąć. Draco jednak na to nie pozwolił. Jednym ruchem, zwalił ją z łóżka, głośno się przy tym zaśmiewając. Dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem. 
-Nienawidzę cię, Malfoy- powiedziała nie mogąc uwierzyć jak przed chwilą mogła myśleć o tym, że go kocha. 
-Kocham gdy to mówisz... Powinnaś być mi wdzięczna. Trochę cię rozbudziłem... 
Dziewczyna prychnęła pod nosem i poszła się ubrać. Zaklęciem wyczyściła swoje brudne ubranie i rozczesała włosy, związując je w luźny kok. Prezentowała się nawet ładnie. Na zwiewna sukienkę w kwieciste wzory miała zarzuconą zgrabną dżinsową kurtkę. Spojrzała na Dracona wymownie.
-Idziemy na śniadanie-oznajmiła z powagą. Próbowała udawać, że jest na niego zła.
Chłopak spojrzał jedynie na nią z politowaniem. Obydwoje spali w ubraniach, tyle, że jego strój prezentował się trochę gorzej. Na jego pogniecionej koszuli znajdowały się plamy. Na kołnierzyku ślady krwi (zapewne z głowy, kiedy uderzył się podczas wypadku). Jeansy były równie brudne, a na kolanie nawet rozdarte. 
-Nie wyjdę tak do ludzi. Muszę dbać o swój image...
-Nie rozśmieszaj mnie-orzekła dziewczyna. Widząc jednak jego minę, zdecydowała, że sama zejdzie po śniadanie i przyniesie je do pokoju. 
-Jesteś cudowna, Granger!-krzyknął za nią chłopak, gdy wychodziła po jedzenie. 
-Daruj sobie-odparła krótko, lekko poirytowana. Zeszła po schodach, o mało nie zabijając się na zapadających się stopniach. Do motelu zaszli już późną nocą, teraz mogła stwierdzić, że w świetle dziennym wygląda on znacznie gorzej. Poobdrapywane, brudne ściany z odrywającą się tapetą, okna przez które nie da się nic zobaczyć i ich ramy z pościeraną farbą. Do tego potłuczone podłogowe kafelki i odpadający z sufitu tynk. Nie miała pojęcia jakim cudem mugole obsługujący motel mogli liczyć na więcej niż zmuszonych do pobytu przejezdnych. No cóż... jak widać musiało być równie dużo  zdesperowanych ludzi co ona i Malfoy. Do tego musieli zapłacić za te standardy wyjątkowo absurdalną cenę. Malfoy nie miał przy sobie mugolskich banknotów, więc cały koszt spadł na nią. Znalazła się w kuchni. Doszła do niej po wyjątkowo paskudnych zapachach. Stała w niej stara kobieta, już na pierwszy rzut oka, bardzo niezadowolona z życia. Spojrzała na Hermionę pogardliwym, zniechęconym wzrokiem. 
-Dzień dobry...-powiedziała brązowowłosa niepewnie się uśmiechając. 
-Nerki wielbłąda czy gołębie serduszka-odparła obojętnym tonem kobieta, nie zważając na miłe przywitanie dziewczyny. Hermiona wytrzeszczyła oczy, zastanawiając się gdzie ją wiózł Malfoy. Jednocześnie cieszyła się, że nie ma go tutaj z nią. Starsza kobieta pewnie już by leżała martwa. 
-Yyy... nie ma może czegoś bardziej...-zaczęła nieśmiało, starając się nie urazić kucharki. 
-Nerki wielbłąda czy gołębie serduszka?-spytała zniecierpliwiona. 
-Wie pani, to ja może podziękuję...-mówiąc to wyszła z kuchni. Wchodziła właśnie po schodach, gdy wpadła na jakiegoś mężczyznę. 
-Przepraszam, nie widziałam cię-zaczęła lekko skrępowana. 
-Ależ nic się nie stało...-odparł szybko mężczyzna, promiennie się uśmiechając. Sam wziął dziewczynę za rękę i zaczął nią potrząsać.
-Smith... John Smith-przywitał się przyjaźnie.
-Hermiona-odpowiedziała dziewczyna obdarzając mężczyznę swoim naturalnym, przyjacielskim uśmiechem. Zawsze była otwarta na nowe znajomości.
-Widzę, nie masz ze sobą nic do jedzenia, a to znaczy, że znów nie ma  nic zjadliwego... Na długo się zatrzymałaś?
-Och... nie. Jestem tu ze... znajomym. Nasz samochód się popsuł i nie mamy jak jechać dalej...
-Świetnie! Z przyjemnością cię zawiozę.
Hermiona uniosła brwi. Czyżby była to propozycja wykluczająca Dracona z dalszej podróży? Nie zdążyła jej jednak rozważyć, bo chłopak znalazł się tuż obok jej ramienia. Ku jej zdziwieniu, jego ubranie było doprowadzone do porządku. 
-Granger, czy mi się wydaję, czy zamierzasz mnie tu zostawić i pojechać gdzieś z tym tępakiem?-spytał przybierając swój kpiący uśmieszek.
-To nie tępak tylko...-zaczęła oburzona Hermiona, jednak przerwał jej mężczyzna.
-John Smith-wyciągnął rękę w stronę blondyna. Ten zmierzył ją jedynie z obrzydzeniem i odparł:
-Chyba nie sądzisz, że się na to nabiorę... Najgorsze fałszywe imię i nazwisko jakie można wymyślić-po chwili ugryzł się w język, zdając sobie sprawę, że sam nie jest lepszy. Podziałało to jednak na Hermionę. Oburzona manierami Ślizgona zaczęła mówić:
-Owszem, zamierzam pojechać z tym przeuroczym człowiekiem, choćby na koniec świata- John dumnie wypiął pierś, mierząc blondyna gardzącym spojrzeniem. Ten nie zwrócił jednak na niego uwagi. Teraz liczył się tylko on, Hermiona i ich kłótnia. 
-Och, byłby to z twojej strony wielki nietakt... Nie spodziewałem się po tobie takiego braku wierności...
-Od kiedy to mam być ci wierna, Malfoy-spytała z ironicznym śmiechem dziewczyna.
-Nie mi, ale Wiktorowi- powiedział Draco zjadliwie. Widząc oburzoną minę Hermiony, kontynuował.
-No chyba, że masz już dość żałosnego Kruma. Ale nie przejmuj się, od dawna wiem, że nic do niego nie czujesz...
-Co ty wiesz o uczuciach, Malfoy?-spytała uderzając go palcem w pierś. Uśmiechnął się do niej i odparł:
-W tej chwili czuję, że John Smith, to oszust, który, Merlin wie co chce ci zrobić. Chyba, że kieruję nim jakieś mocne uczucie, na przykład... chociaż nie, daruję wam moich wizji, i w sposób bardzo uczuciowy zademonstruję je w praktyce- mówiąc to walnął pięścią w nos mężczyzny. Poleciał na ścianę, z której spadł kawałek tapety i warstwa tynku. Trzymał się za ewidentnie złamany nos mierząc chłopaka zdziwionym wzrokiem. Widząc jednak spojrzenie Dracona, uciekł do swojego pokoju. Hermiona przez chwilę stała w milczeniu, by następnie wybuchnąć:
-Co to miało być?!-wrzasnęła ze złością. Nikt nie zwracał uwagi na jej krzyki. Mieszkańcy motelu przywykli do takich zachowań ze względu na wyjątkowe standardy. 
-Uwierz mi, z tobą byłoby gorzej, gdybym był Johnem Smithem...-uśmiechnął się. W pewnym sensie, był Johnem Smithem. 
-Nie wszyscy są tak źli jak ci się wydaje, Malfoy! Był miły a ty...
-Jakoś bez żadnych skrupułów zostawił cię tu ze mną na pastwę losu-zakpił chłopak. -Ja bym ci tego nie zrobił.
-Masz rację, ty mi robisz dużo gorsze rzeczy...
-Podaj jeden przykład-odpowiedział szybko blondyn. Na jego twarzy nie było już kpiny i ironii. Teraz był ciekawy, a zarazem skupiony. Chciał się szybko dowiedzieć, czy rzeczywiście tak bardzo ją krzywdzi. 
Dziewczyna jedynie w milczeniu mu się przyglądała. Była zaskoczona. Co miała powiedzieć? Draco od dawna nie był już tym nieszanującym innych chamem. Był inny. Widziała, że mu na niej zależy. Troszczył się o nią, choćby nie wiem jak bardzo to ukrywał.
-Nie myśl, że jesteś najlepszy-szepnęła, nie spuszczając wzroku z jego zimnych, stalowoszarych tęczówek.
-Wcale nie myślę-odparł poważnie, tym samym tonem. -Wiesz, nie jestem najlepszy, ba, jestem z tych gorszych. Ale umyślnie bym cię nie skrzywdził. Będę wredny i bezczelny, ale krzywda ci się przy mnie nie stanie.
-To dobrze. Ale za każdym razem, gdy gadam z jakimś facetem, kończy ze złamanym nosem...
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj. Lepiej, żebyś obił o paru za dużo niż jakiegoś za mało-uśmiechnęła się nie pewnie, po czym minęła go i poszła do ich wspólnego pokoju. Rzuciła się na łóżko i zaczęła myśleć. Czy Malfoy był zły?
Zabił niemało ludzi... tak, to zdecydowanie złe...
Zrobił to w obronie własnej...
Morderstwo jest zdecydowanie złe i niewybaczalne...
Robił to, bo musiał, nie miał innego wyjścia...
Zawsze jest wyjście, nic go nie usprawiedliwia...
Musiał jakoś się ratować...
On nawet nie żałuje, żadnych wyrzutów sumienia...
Może tylko zgrywa twardziela...?
To jeszcze gorsze...
Dla niej jest dobry...
Udaje, nie można mu ufać...
Jasne, że można mu ufać...
Taką to bitwę przeprowadziła w myślach Hermiona. Była ona niezwykle trudna i dziewczyna nie postanowiła w sprawie chłopaka nic nowego. Podniosła głowę i go zobaczyła. Stał ze zmarszczonymi brwiami, opierając się o framugę. Od dłuższego czasu się jej przyglądał. Gdy zobaczył, że zdała sobie sprawę z jego obecności, spytał:
-O czym myślisz?-przysiadł się obok niej i zaciekawieniem wpatrywał się w jej oczy.
-O tobie-wyznała szczerze. Nie miało sensu tego ukrywać. Na te słowa chłopak uniósł prawą brew, domagając się głębszych wyjaśnień.-Sądzisz, że jesteś zły?
-Nie wiem... to trudne pytanie, a masz mnie za takiego?-nie było w jego głosie żalu czy smutku. Jedynie czysta ciekawość.
-Nie jesteś, aż tak zły jak Volde...
-Nie mierz mnie miarą innych. Wtedy zawsze będę lepszy od "kogoś". Co ty o mnie sądzisz?
-Ja? Ja sądzę, że jesteś dobrym, wspaniałym chłopakiem, który się zgubił i nie potrafi się odnaleźć. Uważasz, że jest ci dobrze, a w rzeczywistości bardzo cierpisz.
-Czyli... to było delikatne powiedzenie "tak Draco, jesteś zły"?
-A co ty o sobie sądzisz?
-Że mogę się zmienić. Ale to jest trudne. I wiesz, nie obchodzi mnie to co sobie o mnie pomyślą inni. Bo oni w rzeczywistości o niczym nie mają pojęcia. Mogą mówić, że jestem zły i okrutny, ale oni nie mają pojęcia co czuję. A czuję, mocno i prawdziwie. Więc skończ myśleć o tym jaki jestem, bo jestem tu i teraz. Wczoraj byłem inny, dziś jestem inny i jutro będę inny. To nie nauka, to uczucia, Granger, nie ma stałego rytmu.
Patrzył w jej ciepłe, czekoladowe tęczówki, modląc się by go zrozumiała. By nie wyszła, by została z nim i powiedziała, że wie o co mu chodzi. Poszukiwał zrozumienia i z całego serca go pragnął. Nic nie usprawiedliwiało jego czynów, za to tłumaczyło. I kto wie? Może Hermiona Granger zapomniała o tym co zrobił i dała mu czystą kartę? Tymczasem siedziała naprzeciwko jego i toczyła poważną bitwę z myślami.
-Co mam ci powiedzieć?-spytała po chwili. Ze zmarszczonymi brwiami wpatrywała się w jego oczy. -Rozumiem cię, Malfoy. Ale to z mojej strony niepoprawne i nie powinnam tego rozumieć, bo...
-...bo tacy jak ja nie zasługują na przebaczenie?
-Na przebaczenie zasługuje każdy, kto żałuje-przeszywała go swoim spojrzeniem, żądając by sam odpowiedział sobie na to pytanie.
-To twoja wina, Granger.
Dziewczyna uniosła brwi. Nie miała pojęcia, o co może mu chodzić.
Odwzajemniał jej spojrzenie, spokojnie i powoli, próbując jej coś wytłumaczyć:
-Robiłem to, bo chciałem żyć. Jedyną osobą, dla której żyję, jesteś ty, Granger.

11 komentarzy:

  1. aaaaaaaaa! :D
    teraaz pocałunek prosze!! xd
    świetny, czekam na rozwinięcie ich uczucia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyłączam się do opinii <3

    OdpowiedzUsuń
  3. dodaj dzisiaj rozdział :) prooooooszee :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam dzisiaj całość.
    Aż dziwię się , że masz tak mało komentarzy.
    Opowiadania jest całkiem ciekawe.
    Ogólnie nie przepadam za tym jak na świecie wciąż panuje Voldemort, jednak kiedy jest to świetnie napisane to pomału się do tego przekonuje i czytam do końca.
    Zapiszę sobie Twojego bloga i postaram się go odwiedzać i zostawiać komentarze.
    Pozdrawiam i życzę weny!!

    OdpowiedzUsuń
  5. hahhhahh na koniec to mnie po prostu rozwaliłoo <33 kocham <33333

    OdpowiedzUsuń
  6. dlaczego on ciągle mówi do niej po nazwisku ???!!!!

    wciągające to twoje opowiadanie ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. "...I wiesz, nie obchodzi mnie to co sobie o mnie pomyślą inni. Bo oni w rzeczywistości o niczym nie mają pojęcia. Mogą mówić, że jestem zły i okrutny, ale oni nie mają pojęcia co czuję. A czuję, mocno i prawdziwie. Więc skończ myśleć o tym jaki jestem, bo jestem tu i teraz. Wczoraj byłem inny, dziś jestem inny i jutro będę inny...." - popłakałam się kiedy to mówił :( to jest tak bardzo życiowe... Właśnie to mi się w twoim blogu podoba! Ich życie nie jest bajką...
    ~Maja

    OdpowiedzUsuń
  8. co za cudowny koniec!!<3

    OdpowiedzUsuń
  9. jedyna osobą jesteś ty och jakie to piękne:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo lubię w Malfoyu filozofa, zawsze jak mówi taki rzeczy jak tu :
    "I wiesz, nie obchodzi mnie to co sobie o mnie pomyślą inni. Bo oni w rzeczywistości o niczym nie mają pojęcia. Mogą mówić, że jestem zły i okrutny, ale oni nie mają pojęcia co czuję. A czuję, mocno i prawdziwie. Więc skończ myśleć o tym jaki jestem, bo jestem tu i teraz. Wczoraj byłem inny, dziś jestem inny i jutro będę inny. To nie nauka, to uczucia, Granger, nie ma stałego rytmu." To mam wrażenie, że sama to pisałam, bardzo refleksyjne ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ostatnie zdanie Malfoya było piękne i szczerze cieszę się że mówią do siebe po nazwisku. To bardziej pasuje do ich normy :D.
    I znów czekająca na pocałunek Dramione lub wypieprzenie Kruma,
    H A R I E T T A

    OdpowiedzUsuń