niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 13

Draco obudził się wczesnym rankiem. Obudził go cichy chichot. Otworzył oczy. Spoglądał na niego niski, brązowowłosy chłopiec.
-Brian! Co ty tu robisz?!-krzyknął zrywając się z łóżka.-Czy ty się przypadkiem na mnie nie obraziłeś?!
-Wybaczam ci.-uśmiechnął się do niego szczerze- nie mogę się na ciebie gniewać.-w jego głosie nie było najmniejszej nuty ironii.
Blondyn zrobił oburzoną minę. Mimo to, nie bardzo jednak wiedział co ma powiedzieć.
-Pójdziemy grać w piłkę?!
-Nie!-krzyknął zły ślizgon-jest szósta rano! Nigdzie z tobą nie pójdę!
-Proszę...
-Nie-Draco był asertywny.
-Proszę...
-Cholera! Nie masz z kim pograć w piłkę?! Masz przecież psa... i siostrę-dodał po chwili zastanowienia.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale! Po prostu daj mi się wyspać!
-Susan zginęła miesiąc temu w wypadku-powiedział chłopiec. Jego głos był smutny, a w oczach krył się ból. Mimo to patrzył się w twarz Dracona bez cienia wahania.
-Aaa... nie chciałem. Przykro mi- odpowiedział szybko Draco. Zrobiło mu się żal chłopca. Zachowywał się w stosunku do niego okrutnie.
-Nie szkodzi. Pograsz ze mną w piłkę?
-Co?! A tak... jasne.
-Bo umarła mi siostra?
-Nie no co ty... lubię cię, bardzo-powiedział blondyn z wymuszonym uśmiechem.
-No to chodź!-krzyknął uradowany Brian.
Po chwili znajdowali się na ogromnym boisku. Musieli przejść całe miasto, aby tam dojść.
Draco rozejrzał się dookoła. Nie miał pojęcia jak gra się w tą grę. Miał nadzieję, że jest ona całkowicie wymyślona przez chłopca i nie wyjdzie na idiotę pytając się go zasady.
-O co w tym chodzi?-powiedział w końcu nie mając wyjścia. Z początku próbował powiązać  tą grę z Quddichem. Okazało się jednak, że raczej nie ma nic z nim wspólnego.
-Nie żartuj!-krzyknął chłopiec z zażenowaną miną-zaczynasz.
-Ej... ja mówią poważnie. Jak się w to gra?
-Kim ty jesteś?-spytał chłopiec.
-Kosmitą-krzyknął Draco zachrypniętym głosem robiąc dziwne miny. Próbował rozbawić chłopczyka.
Ten jednak wpatrywał się w niego z irytacją.
-Taa a ja czarodziejem...-mówiąc to kopnął piłkę w stronę ślizgona. Tym razem to Draco zrobił zażenowaną minę. Uwaga Briana nie była śmieszna.
-Co ja mam niby z tym zrobić?!-krzyknął w jego stronę.
-Yyy kopnąć w bramkę?-wskazał chłopiec.
-Aaa...
Gdyby ktoś przyglądał się tej grze z boku, mógłby stwierdzić, że był to mecz tak beznadziejny, że zasługiwał na miano najgorszej rozgrywki wszech czasów. Mimo to świetnie się przy tym bawili. Brian zaśmiewał się z umiejętności piłkarskich Dracona. Blondy natomiast z własnej nieporadności. W czasie zabawy z chłopcem uświadomił sobie jak bardzo się zmienił. Nie był już tym Draconem, który trafił pewnego dnia do domu Hermiony Granger. Towarzystwo dziewczyny zmieniło go nie do poznania. Teraz brązowowłosy chłopiec kontynuował jej dzieło. Stało przed nim nie lada wyznanie.



-Hermiono, błagam...
-Nie Ron. Nie ma mowy! Jest początek semestru, a ty już prosisz mnie o wypracowanie?! Nie mam czasu. Za chwilę wychodzę do Hogsmade.
-Nie możesz tu zostać?
-Dobrze wiesz, że umówiłam się z Wiktorem-odparła Hermiona poważnym tonem-nie zrobię za ciebie wypracowania.
-Z Wiktorem...-zaczął przedrzeźniać ją chłopak.
-Ron!-wrzasnęła oburzona rzucając w niego eliksirami dla zaawansowanych.
-Nie ważne. Baw się dobrze.-odparł obrażony po czym wyszedł z pokoju wspólnego przez dziurę w portrecie. Dziewczyna przewróciła oczami, po czym narzuciła na swoją błękitną sukienkę czarny płaszcz.
Wyszła z zamku i udała się do Hogsmade. Uprzednio pokłóciła się tylko z woźnym Filchem o to, że podpis na jej pozwoleniu na wyjście jest autentyczny. To już zupełnie popsuło jej humor. Zgodziła się na spotkanie z Wiktorem. Dawno się z nim nie widziała. Chłopak przyjechał do Brytanii w interesach. Postanowił więc spotkać się z dziewczyną.
Hermiona szła samotnie ścieżką wiodącą do wioski czarodziejów. Tego dnia była paskudna pogoda i mało kto zdecydował się odwiedzić Hogsmade. Z nieba lał deszcz. Hermiona twierdziła, że zasługuję on na miano ulewy stulecia. Szła klnąc pod nosem najgorsze przekleństwa zasłyszane od Freda i Georga. Nie widziała w tym dniu nic pozytywnego. Do tego wszystkiego szła na spotkanie z Krumem. Wiedziała, że ta rozmowa nie będzie należała do najlepszych. Zamierzała z nim zerwać. Miała ogromne wyrzuty sumienia po pocałunku z Draconem. Poza tym związek na odległość ją męczył. Nie miała tylko pojęcia jak o tym powiedzieć chłopakowi. Był w niej bezwarunkowo zakochany, nie mogła z nim zerwać jednocześnie go nie krzywdząc.
Weszła do Trzech Mioteł i zajęła jeden ze stolików. Od razu podeszła do niej madame Rosmerta. Dziewczyna zamówiła piwo kremowe, po czym wygodnie rozsiadła się na miękkim krześle. Próbowała się jakoś zrelaksować przed rozmową z chłopakiem. Nagle drzwi gospody otworzyły się z głośnym hukiem. Stanął w nich wyczekiwany przez Hermionę, Wiktor Krum.
Od razu zobaczył siedzącą nie opodal dziewczynę. Podbiegł do niej z szerokim uśmiechem.
-Wiktor... miło cię widzieć-powiedziała nieśmiało wstając z miejsca.
-Hermiona-szepnął ze swoim iście denerwującym bułgarskim akcentem, po czym pocałował ją namiętnie w usta. Hermiona zaskoczona tą sytuacją wytrzeszczyła oczy i delikatnie odepchnęła chłopaka dając mu do zrozumienia żeby przestał. Spojrzał na nią zaskoczony po czym bez słowa zaprosił ją do stolika. Usiedli w milczeniu. Atmosfera wokół nich była bardzo sztywna. Hermiona nie mogła odnaleźć się w sytuacji. W końcu zabrała głos.
-Jak tam interesy?-spytała z udawanym zaciekawieniem.
Krum zignorował to pytanie. Nie chciał rozmawiać o pracy. Bardzo stęsknił się za dziewczyną.
-Co u ciebie? Jak się czujesz?-spytał troskliwie, przenikając ją swoim ciepłym, pełnym miłości wzrokiem.
Hermiona wypuściła z siebie powietrze. Nie mogła. Poddała się. Zależało jej na Wiktorze. Nie wiedziała czy jest to jedynie zauroczenie czy też prawdziwa miłość. Wiedziała jedynie, że nie może dopuścić by go stracić. Nie zerwie z nim. Nie miałaby wtedy serca.
-Tęskniłam za tobą-powiedziała uśmiechając się blado. Decyzja którą właśnie podjęła nie była łatwa. Spojrzała mu prosto w oczy zapewniając-kocham cię-próbowała jednak bardziej przekonać siebie niż jego. -Wiesz, tak sobie myślałam... pójdziesz ze mną na bal końcoworoczny ?-spytała.
-To balu jeszcze mnóstwo czasu... to parę miesięcy...-widząc jednak jej wzrok, szybko dodał-oczywiście, że z tobą pójdę.
Krum obdarzył ją pięknym uśmiechem, po czym powiedział:
-Pójdę z tobą wszędzie. Zawsze i na zawsze.
Dziewczyna zacisnęła zęby. Jej nie było stać na takie wyznanie.
-Wiesz, powinnam już iść...
-Ja kto?-spytał zaskoczony chłopak.
-Dobrze wiesz, mam mnóstwo nauki... przepraszam. Spotkamy się na balu...
-Ale do balu jeszcze parę miesięcy-przypomniał jej Krum.
-Kocham cię, Wiktor-odparła zarzucając na siebie płaszczyk. Pocałowała go krótko w usta, po czym opuściła Trzy Miotły zostawiając za sobą zaskoczonego chłopaka. Biegła w stronę zamku. W duchu przeklinała się za to, jaką jest straszną świnią. Doskonale wiedziała ile znaczyło dla niego to spotkanie.
-To przez ciebie, Malfoy-szepnęła do siebie, gdy po jej policzkach zaczęły spływać łzy.

6 komentarzy:

  1. Bardzo podobał mi się rozdział, ale nie rozumiem Hermiony. Skoro nie zerwała z Wiktorem, powinna z nim pogadać dłużej. Brian jest wspaniałym dzieckiem, lubie go. Draco jest przekomiczny. Na Twoim miejscu popracowałabym jeszcze nad błędami. Sporo ich popełniasz szczególnie w nazwach własnych - piszesz z małej litery. Czekam na nowość! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedawno odkryłam tego bloga i powiem ,że mi się podoba. Jedyne co mnie dziwi to to, że Hermiona wyznała miłość Wiktorowi, skoro sama nie zna swoich uczuć... Idę czytać dalej. Sendara.

    OdpowiedzUsuń
  3. Spadaj Krum, tu się dzieje Dramione XD
    H A R I E T T A

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię Kruma (to juz kolejna postać do mojej listy), ale Draco grający w piłkę to w mojej wyobraźni zabawny widok :D cudownie!

    OdpowiedzUsuń