poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 22

Kasztanowłosa szła ulicą Śmiertelnego Nokturnu. Musiała znaleźć kogoś kto ma jakikolwiek kontakt z Draconem. Liczyła, że znajdzie tu jakiegoś śmierciożercę. Jedyne czego chciała się dowiedzieć, to tego co stało się z chłopakiem. Przechodziła właśnie obok sklepu z "Narządy potworów już od 5 galeonów". Obrzuciła wzrokiem wystawę ,powstrzymując się od wymiotów. Nagle uświadomiła sobie, że obok niej stoi jakiś mężczyzna. Nie śmiała się do niego odwrócić. Zmuszona była patrzeć na zmasakrowane maszkary. Co jakiś czas ukradkowo spoglądała na niego kątem oka. Ten okazał się spostrzegawczy. Zbliżył się do dziewczyny i szepnął jej do ucha:
-Wiem czego szukasz...
Hermiona zastygła. Czyżby mężczyzna wiedział coś o Draconie? Skąd wie czego szuka? Ten jednak nie czekał na jej odpowiedź, tylko skierował się w stronę jednych z drzwi ulicznych lokali. Westchnęła. Nie mogła przepuścić takiej okazji.
-Nie bój się Hermiono. On na pewno coś wie...-szepnęła, po czym weszła do lokalu. Znalazła się w zatłoczonym, mrocznym barze. Siedziało w nim mnóstwo podejrzanych typów. Z sufitu zwisały pajęczyny, a na belkach wspierających dach, siedziały małe potwory. Przypominały mieszankę nietoperza i smoka. Hermiona wzdrygnęła się na ten widok. Stworzenia wyglądały paskudnie. Rozejrzała się szukając mężczyzny. Nie była wstanie wypatrzeć go w tłumie. Panował tam niemały harmider. Znajdowali się tam głównie mężczyźni. Większość z nich, poubierana była w ciemne, zniszczone ubrania. Krzyczeli coś do sobie i żartowali z nieśmiesznych dla dziewczyny żartów. Przepychali się i pili niemożliwe ilości podejrzanych trunków. Nagle odskoczyła. Z boku wybuchł ogień. Z jej ust wyrwał się cichy wrzask. To jakiś z nietoperzo-smoków wypuścił z swej paszczy zabójczy ogień. Hermiona patrzyła jak płomienie trawią pobliski stolik. Stała nieruchomo unosząc brwi. Żaden z mężczyzn nie zwrócił na to uwagi. Jedynie paru stało, śmiejąc się z reakcji dziewczyny.
-Co ty tu robisz, mała? Zgubiłaś się?
-Ojej dziecko się przestraszyło...
-Jesteś sama?
-Niezła z niej laska...
Hermiona zacisnęła zęby,  na dźwięk napływających ze wszystkich stron komentarzy. Już miała wyjść z baru, gdy odezwał się czyiś głos.
-Dość!-wrzasnął, uciszając wszystkich zajmujących lokal. -Jest ze mną.
Hermiona spojrzała na stojącego mężczyznę. On również wydawał się być mroczny jak reszta.
-Dziękuję, nie powinnam tu przychodzić-odwróciła się i złapała za klamkę.
-Boisz się? Dopilnuję by żaden z moich towarzyszy nie zrobił ci krzywdy...
Dziewczyna przystanęła, zaciskając dłoń na metalowej klamce. Mężczyzna właśnie obraził jej gryfońską dumę.
-Ja się nie boję-odparła odwracając się w stronę mężczyzny. Piorunowała go wzrokiem.
-W takim razie zapraszam- zaprosił ją gestem w stronę jednego ze stolików. Hermiona spojrzała na siedzących obok ludzi. Każdy przypatrywał się jej w najwyższym skupieniu. Mężczyzna musiał być kimś w rodzaju ich przywódcy. Z zaciekawieniem wsłuchiwali się w jego słowa. Wypełniali każde jego polecenie i czuli przed nim niemały respekt. Hermiona uśmiechnęła się ironicznie siadając na metalowym, rzeźbionym krześle.
-Jak ci się tu podoba?
-Wcale mi się tu nie podoba-odparła szybko. Mierzyła mężczyznę chłodnym wzrokiem, nie okazując najmniejszego wahania. Ten zignorował jej odpowiedź kontynuując swoją wypowiedź.
-Kupiłem ten lokal, gdy tylko skończyłem szkołę. Urządziłem go tak jak mi się podoba. W mrocznym, eleganckim stylu...
Hermiona uniosła brwi. Wcale nie wyglądało jej to jak "mroczny, elegancki styl". Nie przerywała jednak mężczyźnie.
-Każdego dnia spotykają się tu pokrewne dusze... w każdym z moich przyjaciół odnajduję radość...
Tym razem Hermiona nie wytrzymała. Parsknęła ironicznym śmiechem. Widzący to mężczyzna, lekko się zdziwił się. Nie miał pojęcia co takiego powiedział.
-Co cię śmieszy?-nie wytrzymał. Spytał ją tonem typu "nienawidzę świata" , na co dziewczyna zareagowała jeszcze głośniejszym śmiechem.
-Żartujesz sobie?! To nie są twoi przyjaciele... każdy z nich to rodzaj sługusa. Oni się ciebie boją. Radość?! Błagam, przecież ty jesteś taki mroczny... wiesz co to jest w ogóle radość?!-dziewczyna wiedziała, że posunęła się za daleko. Mężczyzna walnął pięściami w stół, mierząc ją zabójczym spojrzeniem.
-Może ty też powinnaś się mnie bać?-wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-A może ty powinieneś bać się mnie?-nagle do rozmowy przyłączył się zupełnie niespodziewany gość. Na jego widok Hermiona wytrzeszczyła oczy i otworzyła buzię.
Mężczyzna wyglądał jakby właśnie wbiło go w fotel. Chłopak mierzył go swoim najgroźniejszym spojrzeniem.
-Co ty tu robisz?-w końcu wypowiedziała dziewczyna. Była zaskoczona. Jednocześnie odetchnęła z ulgą. Draco żył i chyba nic mu ni było.
-Nie doceniasz moich możliwości-powiedział z ironicznym uśmiechem. Dalej mierzył mężczyznę morderczym wzrokiem. -W co ty pogrywasz, Ben?-spytał chłodnym tonem. Ledwo hamował się przed rozszarpaniem go na strzępy. Hermiona nie miała pojęcia co go tak zdenerwowało. Mężczyzna wpatrywał się z przerażeniem w siedzącego obok niej Dracona Malfoya.
-Nie twoja sprawa, Malfoy- odpowiedział, próbując zachować twarz przed swoimi sługami. Wszyscy gapili się na nich, chłonąc każde ich słowo. Draco poderwał się z miejsca, sprzedając Benowi mocny cios w twarz. Mężczyzna momentalnie złapał się za palący policzek, uśmiechając się do chłopaka zjadliwie.
-Od kiedy to opiekujesz się szlamami?-spytał powstrzymując się przed histerycznym chichotem.
-Ostrzegam cię. Jeszcze jedno słowo, a twoje sługusy będą zbierać cię z podłogi... niekoniecznie żywego.
Hermiona uniosła brwi. Nie miała pojęcia co się dzieje. Widocznie Draco miał jakieś porachunki z Benem.
-Wychodzimy-rzucił krótko w stronę Hermiony. Tak... to był Draco. Robił zamieszanie, a później jakby nic się nie stało wychodził.
Blondyn wstał, po raz pierwszy zaszczycając dziewczynę swoim spojrzeniem. Hermiona również wstała, zdumienie dalej nie znikało z jej twarzy.
-O nie, nie, dziewczyna zostaje zemną-Ben zatrzymał ich gestem dłoni. Na te słowa Draco zaśmiał się ironicznie, po chwili zmrużył oczy i przecisnął mężczyznę do ściany. Przyłożył swoje przedramię do jego gardła i zaczął napierać z całej siły. Ben zaczął  się dusić. Nikt z jego towarzyszy nie śmiał postawić się Draconowi.
-Draco...-szepnęła Hermiona. Chłopak zdawał się jej nie słyszeć. Nie zważał na jej ciche prośby, ani na pomruki innych znajdujących się w barze. Zamiast tego, dalej dusił Bena z mściwym wzrokiem patrząc na jego szamotaniny.
-Zdaje się, że zapomniałeś kto tu rządzi...
-Draco... przestań...
-Wiesz co chciałbym zrobić? Patrzeć jak umierasz. Jak łapczywie nabierasz powietrza. Jak po raz ostatni oddychasz...-w tym momencie przestał na niego napierać. Mężczyzna osunął się po ścianie, ciężko dysząc. Draco nachylił się nad nim, tak, że mógł spojrzeć prosto w jego oczy. Teraz to Draco był silniejszy. Można było powiedzieć, że Ben budził strach i respekt, ale w porównaniu z Draconem, był jedynie żałosną wersją budzącego grozę faceta.
-Jesteś idiotą-wydyszał mierząc Ślizgona nienawistnym wzrokiem. Ten jednak tylko prychnął i uśmiechnął się ironicznie.
-Nie to ty jesteś idiotą. Zawsze popełniacie ten sam błąd-wyciągnął różdżkę i już miał rzucić zaklęcie, gdy za ramię złapała go Hermiona.
-Mieliśmy wyjść.
-Nie teraz.
-Draco.
-Poczekaj, Granger...
-Malfoy, idioto!-wrzasnęła w końcu dziewczyna. Ostatnio każdy kto tak do niego powiedział, ginął z jego rąk. Ale nie Hermiona. Jej nie mógłby skrzywdzić. Oderwał się od Bena i szybkim krokiem opuścił bar, ciągnąc za sobą dziewczynę. Obrzucił wszystkich i wszystko nienawistnym spojrzeniem, po czym zatrzasnął za sobą drzwi baru.
Trzymał dziewczynę za nadgarstek, chcąc wyprowadzić ją z ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Ani przez chwilę nie zwalniał kroku.
-Malfoy! Puść mnie!-Hermiona próbowała mu się wyrwać. Musiała wyjaśnić z nim parę spraw. Ten jednak nie zważał na jej wrzaski, kierując się w stronę Pokątnej. W końcu udało jej się wyrwać z jego uścisku. Przystanęła, mierząc go groźnym spojrzeniem. On również zmuszony był przystanąć. Odwrócił się w jej stronę. Na jego twarzy gościła złość i oburzenie.
-Musimy pogadać-powiedziała Hermiona.
-Nie tutaj, Granger-odparł chłopak mierząc podejrzliwym wzrokiem wszystkich przechodniów.
-Owszem tutaj, powiedz mi co...
-Nie, to ty mi powiedz co się stało! Co ci na łeb padło, żeby tam iść?! Jeszcze chwila i by cię zabił...
-Nie przesadzaj! Tylko rozmawialiśmy-wyjaśniła Hermiona- Poza tym nie udawaj, że się mną interesujesz...
Malfoy zaklął pod nosem. Wyznanie dziewczyny było tak absurdalne, że miał ochotę coś rozwalić. Nikt go nie rozumiał.
-Cholera, Granger... o niczym nie masz pojęcia-powiedział przez zaciśnięte zęby. -Facet by cię zabił, gdy tylko przydarzyłaby się okazja. Co ty tam robiłaś?!
-Lepiej ty powiedz co tam robiłeś!
-Och, daj spokój. Obydwoje wiemy, że mam tu dobre znajomości...
-Jak wydostałeś się z rąk śmierciożerców?!
-Nie oszukujmy się, gdyby cię to obchodziło, uratowałabyś mnie!
-Nie miałam jak! Chciałam... Nie ważne, Malfoy, jak ty się zachowujesz?!
-O co ci chodzi?!-krzyknął Draco na dobre poirytowany. -Przestań ciągle wyszukiwać we mnie wad! Nigdy nie będę taki jak byś chciała, więc albo mnie takim zaakceptuj, albo skończ z tym! Ciągle robisz jakieś problemy, Granger. Wiesz jaki jestem!
-Nie chodzi o ciebie...
-Tak? A ja myślałem, że cały czas chodzi o mnie.
-Nie. Wyobraź sobie, że nie jesteś najważniejszy i nie zawsze chodzi o ciebie... Jakim ty jesteś egois...-nie dokończyła, bo chłopak już podniósł ją i przerzucił przez ramię.
-Malfoy?! Co ty robisz?!-wrzasnęła, zwracając na siebie uwagę przechodniów. Draco wyglądał jednak tak groźnie, że nikt nie odważył się pomóc.
-Porywam cię. Zabiję cię, spalę, poćwiartuję, wsadzę do worka i wrzucę do rzeki-mówił to tak poważnie, że dziewczyna naprawdę się przestraszyła. Zaczęła jeszcze bardziej wrzeszczeć i bić go pięściami w plecy, nie mogąc się wyrwać z jego silnego uścisku. Chłopak niewzruszony, przeszedł całą ulicę i skierował się w stronę mugolskiego parkingu. Stanął naprzeciwko czarnego, sportowego auta.
-Ten będzie odpowiedni-rzekł, po czym wepchnął ją na siedzenie pasażera. -Dobrze jest być czarodziejem. Bez trudu możesz kraść drogie samochody. Dziewczyna siedziała, z wściekłością wpatrując się przed siebie. Jechali przez długą chwile w milczeniu. W końcu się odezwała:
-Dokąd mnie wieziesz?
-Muszę znaleźć dobre miejsce...
-Do czego?
-Do zbicia, spalenia, poćwiartowania...
-Skończ! Nienawidzę cię, Malfoy. Jesteś okropny... O wszystkim powiem Wiktorowi!
Chłopak zaśmiał się pod nosem, przyciskając pedał gazu. Jechali autostradą około trzysta kilometrów na godzinę.
-Nie wiem jakim cudem ten chłopak z tobą wytrzymuje... jakim cudem?-skręcił, odbijając w jakąś boczną ulicę.
-Zwolnij, Malfoy!-krzyknęła Hermiona. Była wściekła.
-Nie-odparł szybko. On też był zdenerwowany. Z każdą chwilą, rozpędzał się co raz bardziej.
-Zwolnij, debilu!-wrzasnęła.
-Zamknij się, Granger.
-Malfoy!-krzyknęła i był to ostatni dźwięk, jaki wyrwał się z jej ust. Samochód wpadł w poślizg i dachując, wpadł w rów, ledwo zatrzymując się przed drzewem. Droga była nieuczęszczana i nikt nie mógł im pomóc. Draco walnął głową w szybę, mocno rozcinając sobie głowę kawałkiem szkła. Mimo to, były to niewielkie obrażenia przy takim wypadku. Hermionie w ogóle nic się nie stało. Obydwoje oddychali głęboko, próbując uspokoić bicie swoich serc. Przez jakiś czas, wisieli do góry nogami, aby po chwili odpiąć pasy i z trudem opuścić auto.   Hermiona wyczołgała się z samochodu, szybko podbiegając do drzwi Dracona.
-Draco, nic ci się nie stało?-krzyknęła pomagając mu wyjść. Chłopak usiadł na trawie, łapiąc się za bolącą głowę. Po czole spływała mu krew. Rozejrzał się dookoła, próbując określić gdzie się znajdują. Niestety nie miał pojęcia. Znajdowali się na pustkowiu. W promieniu kilkudziesięciu kilometrów nie było żadnego domu.
-Nienawidzę cię, Malfoy-wycedziła dziewczyna, oglądając jego ranę. -Mogłeś nas zabić!
-Nie pierwszy raz- odparł spokojnie.
-Gdzie jesteśmy?
-Nie mam pojęcia.
-Świetnie.
-Świetnie.
-Co zrobimy?
-Nie mam pojęcia.
-Cholera, Malfoy! Określ się!
Draco przez chwilę wpatrywał się w czekoladowe oczy dziewczyny. Była w szoku, przerażona wypadkiem i wydarzeniami w barze. Bała się. Liczyła, że jej pomoże, a on tak po prostu ją lekceważył. Podszedł do samochodu i jednym ruchem różdżki przewrócił go na drugą stronę.
-Możemy spać w samochodzie-oznajmił, patrząc na ściemniające się niebo-Jutro pójdziemy na piechotę... tam gdzie chce iść...
-Nie, po prostu się teleportujemy-szepnęła Hermiona, przypominając sobie, że jest czarodziejką.
-Nie, nie możesz.
-Niby dlaczego?
-Bo cię proszę.
-Ty nigdy nie prosisz.
-Potrzebuję twojej pomocy.
-Czemu mam ci pomagać?
-Bo uratowałem ci życie. Niejednokrotnie.
-I niejednokrotnie je naraziłeś-odparła Hermiona-Nie pomogę ci. Nie chcę nie jestem ci nic winna.
Draco jej potrzebował. Jedyną rzeczą jaką mógł wykorzystać to:
-Zostawiłaś mnie w domu śmierciożerców-powiedział poważnie.
Dziewczyna uniosła brwi ku górze. Owszem, czuła się winna. Czuła jednak, jak chłopak nią manipuluje, nie chciała się na to zgodzić.
-W czym mam ci pomóc?
-Jest taki kamień... ma silnie magiczną moc. Jesteś najzdolniejszą czarownicą jaką znam...
-Przestań-przerwała mu Hermiona, po czym obrażonym tonem, skierowała się w stronę samochodu. Nie wyglądał nawet tak źle. Miał wybitą jedną szybę i wgnieciony dach. Nie wyglądał na to co przeszedł.
Draco wzruszył ramionami i uśmiechnął się. Zgodziła się. Szczęśliwy powędrował za nią do samochodu. Rozsiedli się na przednich siedzeniach, i pogrążyli się w głębokim śnie.




-------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że podoba wam się opowiadanie. Zachęcam do komentowania (chciałabym wiedzieć co sądzicie o przygodach dwójki, czego wymagacie, co chcielibyście zmienić itd.). Zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów, które pojawią się niebawem. Staram się je dodawać codziennie na tyle ile mam czasu. Pozdrawiam serdecznie, jesteście wspaniali. Ilość wyświetleń i miłe komentarze bardzo motywują. 

5 komentarzy:

  1. O jaaaaa! xd
    akcja w barze- świetna! :D i Kurde kiedy oni się pocaluja ? xd
    Nie moge się doczekac :3
    Czekam na następna notke xd

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem tylko ciekawa czy Draco wróci do szkoły :3

    OdpowiedzUsuń
  3. No nieźle. O co chodzi z tym Benem? No i co to za kamień? Mam nadzieje,że Brian sie jeszcze pokaże. Uwielbiam tego dzieciaka :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem ciekawa co do tego kamienia... I kiedy się pocałują?!:D
    H A R I E T T A

    OdpowiedzUsuń