sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 20

Mężczyzna szybkim krokiem wszedł do zniszczonego domu. Był wściekły. Mijał trupy swoich zwolenników, przechodząc przez nie jak przez kałuże. Zszedł schodami do piwnicy, przeglądając każdą z celi. Wszystkie bez wyjątku były puste. Rozejrzał się dookoła. Cały dom był pusty. Wszyscy zginęli. Nagle usłyszał cichy trzask. Bez cienia emocji na twarzy, obrócił się w stronę źródła dźwięku. Stał przed nim wysoki, blond włosy mężczyzna. Był zdenerwowany, lecz nie dawał tego po sobie poznać.
-Mam nadzieję, że masz na to sensowne wytłumaczenie, Lucjuszu-powiedział swoim zimnym, niskim głosem.
-Panie, ja nie wiem jak... wybacz mi, to moja wina.
-Bez wątpienia... co się tu stało?!-Voldemort przestał ukrywać swą wściekłość. Stał z wyciągniętą różdżka, mierząc nią w sługę. 
-On... on uciekł i wszystkich pozabijał-wyjąkał Lucjusz, mimo wszystko starając się by jego głos zabrzmiał pewnie.
-Jak do tego doszło?!-wrzasnął Voldemort piskliwym głosem, ledwo powstrzymując się od zaciśnięcia swoich długich palców na szyi śmierciożercy. 
-On... on uciekł i...
-Nie powtarzaj się, Lucjuszu-wysyczał czarnoksiężnik, zwężając swe nozdrza w cieniutkie szparki.- Nie zabiję cię, doznaj mojej litości. Masz znaleźć Dracona i zapewnić mu śmierć w najgorszych męczarniach...
-Oczywiście. Ja... ja... ja dopilnuję, żeby...
-Lepiej nic mi nie obiecuj, Malfoy.
Po tych słowach Voldemort deportował się, pozostawiając po sobie czarną mgłę. Lucjusz Malfoy przez chwilę wpatrywał się w poświatę, aby w końcu także się teleportować. Znalazł się w niezwykle trudnej sytuacji.



-Dzień dobry. Coś podać?-brązowowłosa kelnerka podeszła do siedzącego naprzeciw arystokraty. 
Chłopak spojrzał na nią lekko zdezorientowany, by po chwili przybrać zobojętniałą maskę. 
-Coś mocnego... bardzo- w jego oczach kryło się lekkie szaleństwo, mimo to, zdawał się myśleć całkiem trzeźwo. Doprowadził się do porządku. Jego ubranie w końcu było czyste. Szybkim zaklęciem sprawił, że kości się zrosły, a sińce i rany zniknęły. Miał różdżkę, i sprawianie normalnego człowieka, nie było trudne. Po chwili do stołu podeszła kobieta, niosąc ze sobą jakiś wysokoprocentowy napój. Draco szybko wziął kieliszek do ust, wypijając zawartość jednym łykiem. Od razu nalał sobie kolejną porcję, z zamiarem jak najszybszego upicia się. Nie pozwoliła mu jednak na to kelnerka, która po chwili bacznej obserwacji przysiadła się do niego.
-Znam cię-powiedziała szybko, nie spuszczając z niego swego bacznego wzroku. Draco uniósł brwi, udając, że choć trochę go ta informacja interesuje. W milczeniu pozwolił kelnerce kontynuować.
-Tydzień temu przeprowadziłam się z miasteczka na północy. Widziałam cię tam, przez jakiś czas tam mieszkałeś. 
-Straszna wiocha... nienawidzę tego miejsca-mimo iż Draco był tam szczęśliwy,miał z tą wioska niezbyt przyjemne wspomnienia. 
-Zgadzam się... odkąd zginął Chunk, strasznie tam smutno-powiedziała kelnerka trzepocąc rzęsami. Draco nie mógł do końca zrozumieć jej intencji. Mimo to, dał się wciągnąć w rozmowę, próbując chodź na chwilę uciec od złych myśli.
-Wiadomo kto go zabił?-spytał zaciekawiony.
-Nie, ale jego żona i dzieciak, wszystkich podejrzewają. Nikomu nie ufają. Oszaleli... żal mi tylko tego chłopca. Jak on miał...?
-Brian-wtrącił automatycznie Draco.
-Ma takie pospolite imię...
Chłopak mimowolnie się uśmiechnął. 
-Jak on się trzyma?-spytał blondyn nie do końca wiedząc czy chce się dowiedzieć.
-Udaje, że jest dobrze, ale często widzę go samotnego, nie ma przyjaciół. Pogrąża się w depresji. 
-Skąd to stwierdzenie?-spytał Draco lekko się niepokojąc.
-Oh, wiem to! Mój brat jest lekarzem...szanowanym psychiatrą...
-Ta... a ty jego pacjentką-dodał blondyn nie mogąc się powstrzymać.
Dziewczyna prychnęła pod nosem, odchodząc od stolika. Obraziła się śmiertelnie. Odchodząc, strąciła butelkę alkoholu ze stolika. Szkło roztrzaskało się o ziemię, a napój rozlał. Draco przewrócił oczami. Mimo to szepnął sam do siebie:
-Warto było-wstał i zaczął przechadzać się po parku.  Nie myślał o tym co zrobił ze śmierciożercami, ani co się stało z Hermioną. Chciał zacząć wszystko od początku. Bez dziewczyny, której zapewne nigdy nie odzyska, bez przyjaciół, którzy nie zainteresowali się kiedy był w potrzebie, bez maniakalnego ojca oraz bez poczucia winy. Czas zacząć nowe życie, lepsze życie. Wolał tak spacerować i myśleć o tym, niż zagłębiać się w przeszłości. W głębi serca doskonale wiedział, że mu się to nie uda, że żeby coś zacząć, trzeba coś skończyć. Tym czasem lekko żałował, że zabił tylu śmierciożerców, z całego serca pragnął odzyskać Hermionę, spotkać się z przyjaciółmi i zabić ojca... Tak... chciał go zabić. Za to ile krzywd i bólu mu wyrządził. Według Dracona, Lucjusz w pełni zasłużył na śmierć. Wtem, przypomniał sobie pewne postanowienie. "Nigdy nie będę taki jak on" "Już nie zabijam", uśmiechnął się do siebie. Nie wytrwał
 w tym długo. Jak mógł sądzić, że wytrwa? To żałosne. Draco Malfoy jest zły i zawsze będzie zły. Po prostu teraz będzie pracował dla siebie, nie dla Voldemorta. Nagle przystanął. Jaki był jego cel w życiu? Co chciał osiągnąć?
Właśnie wtedy, Draco Malfoy uświadomił sobie bardzo ważną rzecz. Nie miał poważnego celu w życiu. Nie miał dla kogo, ani po co żyć. Uśmiechnął się. Nic nie miało sensu. Co sprawia, że jesteś szczęśliwy? Samochód, którym jeździsz? Markowe ubrania? Majątek w Gringottcie? Sława? Nie... możesz mieć to wszystko, ale po jakimś czasie, uświadomisz sobie, że to nie jest to.Potrzebna jest miłość. Do osoby, miejsca, rodziny. Nie będziesz szczęśliwy, jeśli nie będziesz miał przy sobie ludzi których kochasz, dla których chcesz żyć, i dla których umrzesz jeśli będzie trzeba. Z nimi spędzasz najwspanialsze chwile w życiu. Nic nie będzie takie samo, jeśli będziesz sam. Najcudowniejsze wspomnienia, to te z przyjaciółmi, z tymi którzy są w twoim sercu. Jaka była najwspanialsza chwila w życiu Dracona? Chwila, która poruszała jego serce? Była to każda chwila z Hermioną Granger. Nieważne, że się kłócili, Draco o tym nie myślał. Myślał o tym jak ją uratował przed ogromnym wilkiem, jak przygarnęła go do siebie na święta, jak poszli do nawiedzonego domu, jak obronił ją przed dwoma typami w kawiarni, jak pocałował ją na pustym peronie i o tym jak dziewczyna pomogła mu w mugolskim sklepie z komputerami. Owszem, często ranili się nawzajem, ale Hermiona była tą, która była ważniejsza od drogiego samochodu, modnych ubrań, pieniędzy czy sławy. Hermiona była tą, która rozjaśniała jego życie, która jako jedyna otwierała i dostrzegała w nim dobro. Uśmiechnął się blado. Szkoda, że tak późno to sobie uświadomił. Hermiona uciekła razem z Krumem. Czy chciała go uratować? Tego nie wie. Nie wie też, czy dziewczyna kocha go równie mocno, jak on ją. 

9 komentarzy:

  1. koncówka epicka. Dziewczyno wzruszyłam się! ♥
    koniecznie pisz szybko nowy rozdział c: oni muszą się spotkać :x
    i niech Hermiona zostawi tego pojebanego Kruma (przepraszam za słownictwo xd ) i znajdzie Dracona! ;)
    czekam na next ;p

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dramione <3
    masz talent dziewczynoo!!.

    OdpowiedzUsuń
  3. To czarodzieje jeżdżą autami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, ona pisze to opowiadanie i wedlug mnie moze wymyslic wszystko i dodac to do rozdzialu.. Ja jestem zdania ze pisze pieknie i zeby bylo tak caly czas ;))

      Usuń
    2. Artur Weasley miał samochód ;)

      Usuń
  4. Przy ostatnim zdaniu przeszły mnie dreszcze <3 Piękne!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnie zdania są idealne! Aww *-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz ciekawe pomysły, ale dodaj do opowiadania coś jeszcze plis. Całość jest fajna bo ciekawie się łączy
    Pozdrawiam

    Cerberek

    OdpowiedzUsuń