czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 25


-Cholera...-wyszeptała zaskoczona dziewczyna. Może byłby to wspaniały moment na pocałunek, niesteyty rozmowa, którą sama zaczęła nie pozwoliła jej tego zrobić. Chłopak też tego od niej nie wymagał. Wstał i skierował się do drzwi.
-Nie rób tego. Nie wychodź-powiedziała zupełnie poważnie. Draco zastygł w miejscu odwracając się w jej stronę. 
-Niby dlaczego?-spytał marszcząc brwi. To było trudne, dziewczyna zaczynała żałować, że zaczęła tą rozmowę. 
-Bo to, że się poddasz, w niczym nie pomoże-powiedziała przeszywając go swoimi czekoladowymi tęczówkami. Tak... teraz wiedział, dlaczego Brian wydawał się być do niej taki podobny. Myśleli bardzo podobnie, a mimo to tak bardzo się od siebie różnili. 
-Ależ ja się nigdy nie poddaję-mówiąc to, podszedł do niej i zaczął ją całować. I znów poczuła to samo co na peronie. Pasję, ciepło, emocje i namiętność. Z każdym pocałunkiem dawała co raz bardziej zagłębiać się swoim myślą i uczuciom. Wplątała palce w jego platynowe włosy i  z entuzjazmem odwzajemniała każdy z pocałunków. Nic nie miało znaczenia. Nic się nie liczyło, tylko jego ręce z namiętnością wędrujące po jej plecach, tylko jego gorące usta z rozkoszą całujące jej chłodne wargi. Kochała go, tak teraz była tego pewna. Tylko, że nie mogła go kochać, bo było to niedopuszczalne i niemądre. Tylko czy Hermiona Granger nie mogła chociaż raz pokierować się sercem, nie rozumem? Tak... tą jedną chwilę może. Całowała więc chłopaka w zapomnieniu przyciągając go do siebie co raz bliżej. Jej palce wędrowały po jego karku i włosach. Czuła na sobie każdy jego oddech, każdy ruch. W końcu odsunął się od niej, patrząc się w jej głębokie, czekoladowe oczy. Kochał ją, każdą cząstką siebie. Ale nie mógł.
-Wiesz, że to nie ma sensu...
-To nie nauka, nie zawsze ma sens.
Uśmiechnął się do niej i powiedział spokojnym głosem.
-Ale to naprawdę nie ma sensu. To nie ma prawa przetrwać.
-Wiem-odparła dziewczyna. Może to nie był najlepszy dialog, jak na chwilę po najlepszym pocałunku w jej życiu, ale ona i Draco tacy już byli. Nie ma sentymentów, jest to, o czym w tym momencie myślisz.
-Co my teraz zrobimy? Zapomnimy?
-Ja nie zapomnę. Poniosło nas... i to się nie powtórzy...?
-Niby dlaczego?
-Bo to jest problem.
Na te słowa chłopak uśmiechnął się ironicznie i pokiwał niedowierzająco głową.
-Jaki tu jest problem? Może przestańmy go wszędzie dostrzegać? Są gorsze rzeczy niż...
-Ale to jest złe, Malfoy-przerwała mu Hermiona.
-Co jest złe? To, że cię kocham? Że z całego serca cię pragnę?
Draco miał już dość się przed tym ukrywać. Wyznał jej to co czuje. Co z tym zrobi, już go nie obchodziło. Wpatrywał się w nią, lekko poirytowany. Czemu wszystko musi być takie trudne? Czemu tak po prostu nie mogą być razem?
Hermiona westchnęła głęboko i oparła swoją głowę na jego ramieniu.
-Nie pasujemy do siebie. Ciągle się kłócimy i we wszystkim mamy różne zdania. Bez przerwy narażamy własne życie. Okłamujesz mnie i nie mówisz mi o wszystkim. Jakie ma znaczenie, że też coś do ciebie czuję?
Chłopak uśmiechnął się pod nosem i odparł:
-To już zależy co ty do mnie czujesz...



-Tak ta z pewnością będzie idealna. No i jak świetnie leży- mówiła elegancka kobieta z jednego z londyńskich domów mody. Pomagała dobrać sukienkę, pewnej czarnowłosej dziewczynie. Stała ona na środku wielkiej przymierzalni w pięknej błękitnej sukni. Dookoła jej szczupłej talii opinał się ciasny gorset z
srebrnymi haftami. Odsłaniał jej ramiona i wydatne obojczyki. Suknia wykonana była z koronkowego, błękitnego materiału. Sięgała jej za kostki i była niezwykle elegancka. Dziewczyna spięła swoje czarne włosy w kok, srebrną spinką, wysadzaną niebieskimi kryształami. Na swoje niewielkie stopy, założyła błękitne, wysokie szpilki. Wyglądała bardzo ładnie i musiał to przyznać nawet stojący obok chłopak. Z zapartym tchem wpatrywał się w stojącą dziewczynę. Za wszelką cenę próbował nie dopuścić do siebie myśli, że mu się podoba. Z trudem odwrócił się od niej z naburmuszoną miną. Jak on teraz dokona swój plan? Nie może poczuć cienia sympatii do Pansy Parkinson...
Wychodziło na to, że każdy z trójki "przyjaciół", miał własny plan co do kamienia mocy. Draco zamierzał zniszczyć go jak najprędzej. Niestety został uziemiony w najbrzydszym motelu świata z dziewczyną swoich marzeń i do ratowania świata mu się nie śpieszyło. Pansy zamierzała wykorzystać kamień nie tak jak mówiła Blaisowi do zdobycia fortuny, a szantażowania najważniejszych osobistości. Zabini natomiast, miał dość pewnego mężczyzny. Parę lat temu zabił on jego ojca. Sam nie miał siły go pokonać, ponieważ mężczyzna władał niezwykłą mocą. Jednak, gdyby tylko miał kamień... Nie miał dowodu na to, że to właśnie on jest zabójcą, wszystko wskazywało jednak na to, że to właśnie ten mężczyzna. Blaise nienawidził go z całego serca. Mężczyzna posiadał grono własnych zwolenników. W obliczu Lorda Voldemorta był on zupełnie niegroźny, jednak dokonywał czynów równie złych jak budzący wszędzie grozę czarnoksiężnik. Miał swój lokal na ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Zwabiał tam swoje potencjalne ofiary. Jeśli zamierzał kogoś zabić, to właśnie tak się działo, prędzej, czy później...


Sale rozciął szyderczy śmiech.
-Wiem już, jak się nazywa ta dziewczyna.
-Hmm?
-Granger... Hermiona Granger. Wysłałem już za nią jednego z naszych. Kto by pomyślał, że udało mu się zarezerwować miejsce w tym samym motelu co ona?

7 komentarzy:

  1. O i jeszcze jeden rozdział.
    Świetny, jednak trochę krótki. Ale zważając na to, że notki pojawiają się codziennie może być to dopuszczalne. Akcja się rozkręca.
    Mam tylko nadzieję, że Twoja historia skończy się happy end`em. Bo innych zakończeń nie lubię.
    No to do kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, czytam. Fajnie że rozdziały dodajesz codziennie, chociaż fragmenty z Hermioną i Draco mogły być troszeczkę dłuższe. Podoba mi się ta para choćz początku nie byłam przekonana. ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny ^^
    Z twoim zajebistym tempem dodawania rozdziałow niebendę raczej czekać długo na NN.
    Naprawde świetnie piszesz. Można wiedzieć czy ta historia jest przewidziana na jakąś specjalną ilość rozdziałów? Jeżeli tak to proszę podaj mi ile ^^
    Pozdrawiam
    Pisarka-Mel z
    http://melblack-i-jej-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co to nie mam pojęcia ile mi to zajmie. Nie chce czegoś obiecywać :) Na razie nie zapowiada się żebym kończyła. Nie będą jednak tak długie jak moda na sukces :D Mam jeszcze trochę pomysłów i chciałabym je wykorzystać.
      Pozdrawiam i cieszę się z miłego komentarza.

      Usuń
    2. Ten Ben mi sie nie podoba, bo to od niego jest John Smith, prawda? Idę to sprawdzić :D

      Usuń
  4. Końcówka niejasna ale coś mię się zdawa że Ben i John Smith mają że sobą coś wspólnego. Tylko kim oboje są?:o
    H A R I E T T A
    Ps. Pocałuneeeeeek:*<33

    OdpowiedzUsuń