czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 2

Draco spojrzał w stronę zakazanego lasu.
-Nie no tej dziewczynie chyba na mózg padło!O tej porze?! Po co ona tam idzie? Na pewno nie na grzyby...-mówił sam do siebie, wyraźnie zaciekawiony rozwojem wydarzeń-najpierw Wesley'owie, teraz szlama Granger... hmm czyżby coś knuli? Cóż jestem prefektem. Moim obowiązkiem jest to sprawdzić i dopilnować by gryffindor stracił nieco punktów...-uśmiechnął się i nie mogąc przegapić takiej okazji poszedł w ślady Hermiony. Szedł w pewnej odległości jednak nie dopuszczał by dziewczyna  zdała sobie sprawę z jego obecności. Skradanie miał opanowane do perfekcji. Delikatnie stąpał po ziemi nie wydając przy tym żadnych, najmniejszych odgłosów.
"Po co ta Granger tak się drze?! Chce na nas zesłać stado centaurów?"-myślał lekko poirytowany. Nagle dziewczyna się zatrzymała a wtedy i on był zmuszony przystanąć."Zaraz... ona się zgubiła! Ha! Będę miał co opowiadać w szkole...zmyję gryfonom z twarzy te ich głupie uśmieszki..."- Draco wykrzywił usta w triumfalnym grymasie po czym spojrzał na dziewczynę. Na jej twarzy malowało się przerażenie. Nigdy jej takiej nie widział. To nie była Granger którą znał, była zupełnie inna, bezbronna... nagle krzyknęła. Draco momentalnie otrząsnął się ze swoich rozmyśleń po czym  przeanalizował sytuację. Granger biegła jakby od tego zależało jej życie... zaraz! Od tego zależy jej życie! Goni ją ogromny wilk. Nic jej się nie stanie. To przecież Granger! Znał ją od pięciu lat. Może nie byli sobie zbyt bliscy, ale wiedział o niej co nie co. Zaraz... przecież dopiero co stwierdził że Granger zachowywała się jak nie ta Granger... Trzeba ją ratować! Chłopak
pobiegł za wilkiem ile sił w nogach. Był pewny że w tym momencie pobija swój życiowy rekord w prędkości. Nagle Hermiona się potknęła. Wilk się na nią rzucił...wbił pazury w jej plecy i ...
-Avada Kedavra- powiedział Draco głośnym ale opanowanym głosem. Przecież nie pierwszy raz odbierał komuś życie.
Ogromne zwierzę zwaliło się na ziemie, tym samym przygniatając sobą drobne ciało dziewczyny. Chłopak przez chwilę stał wśród drzew przyglądając się temu co przed chwilą zrobił. Mimo wszystko go to bolało...
Zaraz jednak uświadomił sobie że nie miał innego wyjścia. Wilk zabiłby Granger a to że do tego by dopuścił, bolałoby go jeszcze bardziej. Nie lubił tego robić. Zabijać. Nie podobało mu się to że potrafi zabijać. Że za każdym razem kiedy to robi, satysfakcje ma z tego jego ojciec, Voldemort, śmierciożercy... tylko nie on.
-Granger!- przypomniał sobie. Podbiegł do wielkiego wilka i jednym zaklęciem sprawił że zniknął on nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Pochylił się nad leżącą gryffonką. Oddychała. Na dźwięk swojego nazwiska drgnęła lekko. Nie miała jednak siły się poruszyć, ani nawet otworzyć oczu.
-Granger!Granger Do cholery ocknij się!- krzyknął Draco - same z tobą problemy...-westchnął po czym delikatnie wziął dziewczynę na ręce. Hermiona wydała z siebie cichy jęk bólu.
-Cóż przynajmniej wiemy że nie straciłaś czucia-powiedział chłopak uśmiechając się blado. W przeciwieństwie do niej,  wiedział w którą stronę ma iść. Sprawnie poruszał się w stronę zamku. Przytulał do siebie Hermione czując na swojej piersi każdy jej płytki oddech. "Źle z nią"-pomyślał. po czym przyśpieszył kroku.
Po chwili, wyszedł z lasu, przeszedł przez szkolne błonia i wbiegł do zamku. Przechodząc przez szkolny korytarz dochodziły do niego oburzone głosy obrazów.
- No tak jest w końcu środek nocy... Dzięki Granger- powiedział zgryźliwie. Hermiona odpowiedziała mu cichym pomrukiem, co jeszcze bardziej dało mu do zrozumienia że powinien się śpieszyć. Na szczęście po kilku minutach stanął u wejścia skrzydła szpitalnego. Momentalnie podbiegła do niego zatroskana pani Pomfrey w szlafroku. Krótko wyjaśnił jej co się stało. Kobieta zajęła się Hermioną. Kazała ją położyć na jednym ze szpitalnych łóżek. Draco delikatnie odłożył ją tak, by leżała na brzuchu. Dopiero teraz zobaczył jak dziewczyna mocno krwawi. Na jej plecach znajdowało się sześć, głębokich, krwawych ran. Mimowolnie zrobiło mu się jej żal. To prawda, nienawidził jej z całego serca... ale czy na pewno? Uratował ją, teraz jest mu jej żal... nienawidzi jej ...?
-Będzie lepiej jak już sobie pan pójdzie Malfoy.-powiedziała pani Pomfrey. Mierząc Dracona wzrokiem.
-Co? Ach tak oczywiście- powiedział przybierając maskę obojętności. Spojrzał jednak na swoją koszulę i jego twarz wykrzywiła się w wyrazie zaskoczenia. Był brudny od krwi Granger. Szlamowatej, brudnej krwi Granger. Ale czy na pewno? Czym się różniła od jego własnej?Zły na własne myśli, szybkim krokiem opuścił skrzydło szpitalne. Kierował się w stronę lochów, rozpinając w tym czasie swoją koszulę. Wchodząc do Pokoju Wspólnego Slytherinu rzucił ją w ogień palący się w kominku.
-Nienawidzę cię Granger, niech tak zostanie.

10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. oo! od dzisiaj kocham twojego bloga! proszę o następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach te wątpliwości - nienawidzi czy nie... :) Bardzo fajnie się zapowiada - przede wszystkim widać, że masz jakiś własny pomysł na to opowiadanie - oby tak dalej! :) Pozdrawiam!
    Vinetiia

    OdpowiedzUsuń
  4. super się zapowiada i świetny rozdzial ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Extraśne XD ja lecę po nexta!!
    H A R I E T T A

    OdpowiedzUsuń
  6. Draco chyba sam siebie, próbuje przekonać 😄 lubię gdy jest taki Ślizgonowaty, ale z rozterkami 😄

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział! Kocham Dracušia <3
    ~Rovenka

    OdpowiedzUsuń
  8. Och jak ja kocham takiego chłodnego Smoka :))))

    OdpowiedzUsuń
  9. Oho! Książę nie bał się ubrudzić szlamem >.<

    OdpowiedzUsuń